Szał brań

10.10.2014 / WYPRAWY WĘDKARSKIE / AUSTRIA

W Austrii byłem kilka razy i zawsze się fajnie łowiło. Ale nigdy nie przeżyłem takiego dnia, jak podczas tego wyjazdu. Pstrągi dosłownie oszalały!

Brały głównie potokowce - wśród trofeów tylko jeden tęczak

Rodzinny tygodniowy wypad do Kaprun miał w programie wiele ciekawych punktów, ale oczywiście jeden dzień udało się wygospodarować również na wędkowanie. Nad rzekę Salzach wybrałem się tradycyjnie około 7.00 rano. Była lekko podwyższona woda. Gdy zszedłem nieco niżej ze skarpy postanowiłem wypuścić wobler z prądem pod nawis krzaków, których gałęzie lekko zanurzały się w wodzie. Gdy zamknąłem kabłąk wobler zanurzył się w okolicy krzaka, a dosłownie po 2-3 sekundach poczułem potworne szarpnęcie. Zaciąłem natychmiast i już wiedziałem, że po drugiej stronie zestawu mam ładnego potokowca. Świadczyły o tym dobrze wyczuwalne młynki kręcone przez oszołomioną nagłym ukłuciem rybę. Niestety, pstrąg okazał się jeszcze ładniejszy niż pierwotnie myślałem, gdyż wybierając bez problemu żyłkę z kołowrotka ruszył z powrotem do kryjówki pod krzakiem. Obawiając się, że wejdzie w zawady skontrowałem, dokręciłem lekko hamulec i próbowałem odciągnąć go z powrotem na otwartą wodę. Skończyło się to dość szybko suchym trzaśnięciem żyłki i utratą pięknej zapewne ryby.

Na początku maja na alpejskich łąkach kwitną zawsze mlecze

Będąc jeszcze w szoku przeszedłem kilkanaście metrów w dół rzeki i wpuściłem wobler pod kolejny krzak. I znowu natychmiastowe branie! Tym razem udało się wygrać walkę z pstrągiem, gdyż nie był tak duży jak poprzedni. Miał około 40 centymetrów. W ciągu kolejnych godzin złowiłem 8 ładnych ryb, większość pomiędzy 35 a 45 centymetrów, może jedna była nieco krótsza. Głównie pstrągi potokowe, tylko jeden z nich okazał się tęczakiem. Ryby były tego dnia bardzo aktywne - poza tymi wyjętymi na brzeg miałem też kilka niezaciętych brań, trąceń lub „spadów”. Większość pstrągów wróciła do wody, regulaminowe trzy (po zabraniu czwartej musiałbym zakończyć łowienie) powędrowały na kolację. Dzień był moim najlepszym spośród wszystkich spędzonych nad wodą w Austrii. Oby się kiedyś powtórzył!

Kaprun, maj 2002