Na słodko i na słono

04.02.2015 / WYPRAWY WĘDKARSKIE / SZWECJA

W rok po naszej pierwszej wyprawie do Szwecji postanowiliśmy wybrać się tam ponownie. Tym razem tylko we dwóch – z Rafałem. Naszym celem było jezioro Alljungen - to samo, w którym złowiłem rok wcześniej swojego rekordowego szczupaka.

Na jeziorze było tym razem dość nudno. Ryby nie brały, bo stojąca nad nami słoneczna lampa tworzyła w połączeniu z całkowitym niemal brakiem wiatru najgorszą z możliwych pogodowych mieszanek. Jedyne dwa spektakularne sukcesy to szczupak o wadze 5,40 kg (ponad 90 cm), którego złowiłem na trolling w momencie kiedy powiała lekka bryza, a także imponujący okoń 1,1 kg (45 cm), złowiony z rzutu w zatoce na końcu jeziora. Poza tym wyholowaliśmy kilka małych szczupaków do 50 cm. Ale naprawdę kilka, nawet nie kilkanaście.

na jeziorze Alljungen życie uprzykrzała nam flauta

dwie największe ryby złowione przez nas w jeziorze - inne były małe

wieczór nad jeziorem alljungen

nasz domek

W obliczu takiej „bryndzy” przedostatniego dnia zdecydowaliśmy się na wynajęcie łodzi w Karlskronie i podjęcie jeszcze jednej próby w szkierach. W myśl znanego przysłowia: „Nowa toń rybaka karmi”. Decyzja okazała się z wszechmiar trafna, gdyż przeżyliśmy w szkierach fantastyczny dzień. Wspaniała, wygodna łódź pozwalała na komfortowe opływanie okolicznych zatok i wysepek. Dopisała też pogoda, lekki wiaterek i słońce tworzyły zdecydowanie lepsze warunki do wędkowania, niż dokuczająca nam przez tyle dni na jeziorze flauta.

idealna pogoda na szczupaki - zadowoleni wypływamy na szkiery karlskrony

Ryb nie znaleźliśmy od razu, ale dopiero po mniej więcej dwóch godzinach. Albo one znalazły nas, wszak szkierowe szczupaki lubią migrować całymi rozbójniczymi stadami. W pewnym momencie, w jednej z płytkich zatok zaczęły agresywnie atakować nasze woblery i gumy. Szaleństwo brań nie trwało długo – może z półtorej godziny. Ale w tym czasie każdy z nas wyłowił się do syta. Łupem naszym padło kilkanaście pięknych, dorodnych ryb o cudownym oliwkowozielonym ubarwieniu. Największe sztuki dochodziły do 4 kg, a kilka szczupaków miało na pewno minimum 3 kilo i 80 centymetrów długości. Choć nie były to metrówki, to intensywność ich żeru, siła i waleczność sprawiły nam wielką satysfakcję. Potem do końca dnia nie działo się już nic.

takich ryb złowiliśmy znacznie więcej, te dwie poszły na kolację

Czasem tak już jest, że wymarzone sukcesy przychodzą na samym końcu wyjazdu, dlatego warto cierpliwie poczekać z podsumowywaniem i narzekaniem. Warto też coś diametralnie zmienić – w tym wypadku zadziałała zmiana łowiska na jeden jedyny dzień. To była nasza kolejna nauka.

Karlskrona, maj 1999